sobota, 2 stycznia 2016

Noworocznie.

2 stycznia, o godzinie 14:03 wyszedł z izdebki cieć. Ten sam cieć, który zamiata ulice i sprząta je z chorób i brudu.

2 stycznia, o godzinie 14:03 wpadało słońce do mojego pokoju. Wpadało przez niewielką szparę między parapetem, a opuszczoną żaluzją. Tak jeszcze nic mnie nie zdenerwowało. Pisałem właśnie, pisałem pracę na zaliczenie, albo też przemówienie, komuś.

Jak nie wstanę i nie podejdę do okna - nie mogłem nawet nabluzgać słońcu, bo jak niby. Otwarłem okno, choć było zimno, bo firanka była nim przytrzaśnięta. Otwarłem szeroko, a tam cieć. Wcale nie był cieciem. Stał uśmiechnięty i bawił się z wnukiem. Stałem przy otwartym oknie w samym podkoszulku i czarnych spodniach. Stałem i on spojrzał na mnie.

Uśmiechnął się. -Szczęścia w nowym roku, sąsiedzie!

A czego ja mu miałem życzyć? Czego malkontencki Polak życzy człowiekowi, który zamiata ulice i pilnuje, żeby nie było brudu? Wytrwałości? Kataru, żeby nie czuł smrodu? A może emerytury i domku w Beskidach?

-Żeby Pan zawsze był uśmiechnięty, jak teraz, z wnukiem - a on na to uśmiechnął się szerzej. Wcale nie był cieciem. Był człowiekiem, jak i ja.

Wszyscy nimi jesteśmy- ludźmi. Życzę sobie, a także wam, byście byli tak szczęśliwi, jak ten człowiek z wnukiem.

niedziela, 8 lutego 2015

O mnie

Westchnięty przez tłumy
"nie będą zoń ludzie
     bo [...]
onemu bzdury w głowie
onemu rymy w głowie"
onemu nic pomoże.

Przez tłumy parsknięty
"ten uliczny tragik
     ten
któremu szydło z worka
wyszło z rozumem siero
ta jedyna pajacyna"

mrugnięty oczyma
"czasu szkoda tracić
     na
westchnięte chucheradło
parsknięty pomyleniec
czasu on nam odbiera"

A ja tylko
chwilę chcę
tylko zgubić
     siebie
     wszystkich

w wierszu.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Tego jeszcze (chyba) nie grali.

Atmosfera na linii Polska-Rosja wrze. Tym razem za sprawą słów Grzegorza Schetyny, który stwierdził na łamach RMF, że pomysł prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby obchody zakończenia II wojny światowej odbyły się na Westerplatte, jest całkiem trafiony.

Rocznica okrągła, bo 70. Sam pomysł moim zdaniem jest dobry. Historyczne,  ważne miejsce,
w którym wojna się rozpoczęła, teraz zostałoby uczczone należycie jako miejsce, w którym świętujemy suwerenność. 

Co na to rosyjski MSZ? Tam skwitowano propozycję Schetyny jako "kolejną, niezdarną próbę ze strony polskiego polityka zakwestionowania wyników II wojny światowej i roli ZSRR jako zwycięzcy w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Idąc tym śladem, gdybyśmy zorganizowali obchody wybuchu II wś poza Westerplatte byłoby to zakwestionowaniem roli Hitlera i III Rzeszy w wybuch tej wojny? Litości, zacznijcie w tej Rosji myśleć na trzeźwo.

Dla przypomnienia może trochę historii. Wojny nie wygrał sam Związek Radziecki, to raz. Dwa, na reakcję armii czerwonej w Warszawie musieliśmy poczekać, aż powstańcy się w do reszty powykrwawiali, a niemiecka Luftwaffe zniszczyła stolicę niemal doszczętnie. Wtedy zwycięski przemarsz miał charakter co najmniej żałosny, haniebny, ironiczny. Żaden polski polityk nie musi kwestionować ogromu zwycięstwa Armii Czerwonej, bo zrobiła to już historia.

Na przerośnięte ego panów i pań z MSZ (kobiety w Rosji też mają ego) polecam polskie jabłka 
i trochę Fordów. Żart, Fordów Rosjanie szybko produkować nie będą, bo koncern doszedł do wniosku, że nie jest to rentowne (to nie do końca prawda, ale jak embarga nie działają, trzeba uderzyć w przemysł - Amerykanie jakoś sobie odbiją, GM to duża dziewczynka, która umie o siebie zadbać znacznie lepiej, niż Rosja).


wtorek, 27 stycznia 2015

Mam ojca idiotę

   Upały są najgorsze. Kiedy rano, lipcowe rano, wita nas słonecznym blaskiem i niemal bezchmurnym niebem, możemy tylko wyczekiwać upału. Skwaru lejącego się z nieba wprost na nasze rozmowy, picie południowej kawy w pracy, czytanie książki, wyjście do sklepu.
  Sobotnie, lipcowe rano przywitało takim skwarem. On czekał na swoją babcię, która lada chwila miała przyjechać. Faktycznie, zapomniałem wspomnieć, bo to było trochę przed południem. Od godziny siedział w domu sam i przeglądał książkę do matury, z historii. Babcia przyszła, odłożył książkę i porozmawiali chwilę.
-Mam ojca idiotę, czy to dobrze? - spytał On. Siedział z delikatnie przekrzywioną głową, skrupulatnie śledząc każdy ruch babci. Obierała ziemniaki i wrzucała je do miski z wodą. Co jakiś czas słyszał cichy plusk, co jakiś czas krople wody skapywały na obrus. Nie przerywała obierania, bo nikt jej nie kazał, On po prostu zadał pytanie. Kiedy ktoś na ulicy spyta nas, która jest godzina, nie przestajemy myśleć o włączonej listwie z prądem w domu. Albo przestajemy, ja nie wiem.
-Jak to, idiotę?
-No, jest idiotą, bo mama się zdenerwowała.
Zawsze, kiedy ktoś się denerwuje, drugi jest idiotą. Przy kłótni, przy kawie, przy wyprawie do sklepu w upalne, lipcowe południa. Zawsze ktoś jest idiotą. Idioci są wśród nas tak, jak socjopaci, jak niepełnosprawni, jak prawnicy, lekarze, aptekarze, jak mrówki i psy i jak lipcowe, upalne popołudnia.
Rozwiedli się parę tygodni później, mama z ojcem, idiotą. Już nie było problemu, bo jego ojciec już nigdy nie był idiotą. Mama już go tak nie nazwała. Przestał być idiotą, idiota.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Czy

Czyż po trzy
krzyż stoi
na górze wklęsłej?

Czy przy
szło nam krzy
knąć na krzyżmo?

Czy przy
krość wrzy trzy
stu chłopiskom rosłym?

Czy po trzy
krzyż na czas im star
czy?

Potrzaskał trzy krzyże,
trzy szklanki potłukło
czy świsty
czy strzały
czy grzywnę
dostały
czy grzmoty
czy deszcze
czy matki
płakały?

Wycieczka

Szedłem ulicą
z wycieczką,
z wycieczką
szedłem ulicą.

A tu, po prawej
widzicie
jak strzelają się
czarni z żółtymi

mówi przewodnik

A tu, dalej
patrząc wi
dać słoik
z nerką stoi

Po lewo
patrzcie na
dziecko z
bombą w plecaku

Pisk z krzykiem
tłum turystów
strzelają się,
ależ atrakcja!

Warto było
wycieczkę kupić,
taka akcja!

czwartek, 22 stycznia 2015