Atmosfera na linii Polska-Rosja wrze. Tym razem za sprawą słów Grzegorza Schetyny, który stwierdził na łamach RMF, że pomysł prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby obchody zakończenia II wojny światowej odbyły się na Westerplatte, jest całkiem trafiony.
Rocznica okrągła, bo 70. Sam pomysł moim zdaniem jest dobry. Historyczne, ważne miejsce,
w którym wojna się rozpoczęła, teraz zostałoby uczczone należycie jako miejsce, w którym świętujemy suwerenność.
Co na to rosyjski MSZ? Tam skwitowano propozycję Schetyny jako "kolejną, niezdarną próbę ze strony polskiego polityka zakwestionowania wyników II wojny światowej i roli ZSRR jako zwycięzcy w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.
Idąc tym śladem, gdybyśmy zorganizowali obchody wybuchu II wś poza Westerplatte byłoby to zakwestionowaniem roli Hitlera i III Rzeszy w wybuch tej wojny? Litości, zacznijcie w tej Rosji myśleć na trzeźwo.
Dla przypomnienia może trochę historii. Wojny nie wygrał sam Związek Radziecki, to raz. Dwa, na reakcję armii czerwonej w Warszawie musieliśmy poczekać, aż powstańcy się w do reszty powykrwawiali, a niemiecka Luftwaffe zniszczyła stolicę niemal doszczętnie. Wtedy zwycięski przemarsz miał charakter co najmniej żałosny, haniebny, ironiczny. Żaden polski polityk nie musi kwestionować ogromu zwycięstwa Armii Czerwonej, bo zrobiła to już historia.
Na przerośnięte ego panów i pań z MSZ (kobiety w Rosji też mają ego) polecam polskie jabłka
i trochę Fordów. Żart, Fordów Rosjanie szybko produkować nie będą, bo koncern doszedł do wniosku, że nie jest to rentowne (to nie do końca prawda, ale jak embarga nie działają, trzeba uderzyć w przemysł - Amerykanie jakoś sobie odbiją, GM to duża dziewczynka, która umie o siebie zadbać znacznie lepiej, niż Rosja).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz