sobota, 22 listopada 2014

Jestem dojrzałym dzieckiem.


"Gdy nie pozostaje mi nic innego, staram się śnić jak dziecko"
~Ojciec [Viggo Mortensen], The Road

   Dziecku zazdrości Dorosły wiele. Beztroski, ogromu czasu, którego nie pożytkują na polityczne dysputy, tylko używają mniej mądrze na boisku [Tak, Zgred uważa, że czasu się używa, bo czas jest jak narkotyk - potrzebny tym bardziej, im dłużej żyjemy bez niego]. Czego zazdrości Dorosłemu dziecko? Przecież niczego nie rozumie. Niczego nie wie. Nie pojmuje, jak działają systemy, które stworzyli ludzie.

   Zaczynają Dorośli dzień od higieny, posiłku. Potem praca. Praca nużąca, wyczerpująca i trudna, której dziecko nie rozumie. A po pracy chęć, marzenie powrócenia do życia dziecka. 

   Dorosły stworzył rutynę, od której chce uciec. Dlatego dziecko nie może go zrozumieć. Przecież nie myśli logicznie i na niczym się nie zna, toteż nielogicznie wywnioskowało, że po co komuś telewizor, jeśli marzy o książce? Dlaczego kupił telefon, skoro chce z kimś porozmawiać w cztery oczy? Po cholerę stworzył rzeczywistość, od której notorycznie chce uciec, by poczuć się jak dziecko? Mimo wszystko, zaczynam przyjmować tę nielogikę jako element mojego życia. Zaczynam twierdzić, że dziecko mnie nie zrozumie. Dojrzewam.

   Jeśli to stanowi kwintesencję dojrzewania, czy tak naprawdę chcemy dojrzewać? Czy dojrzewanie musi oznaczać ucieczkę od tego, o czym marzymy, co jednocześnie potępiamy i uważamy za dziecinne?  

   Oby każdy znajdował w sobie dziecko. To chyba najlepsze życzenia dla wszystkich Dorosłych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz