czwartek, 4 września 2014

Dobrze, że nie jestem dresem.

Czwarty września przyniósł ze sobą wiele pomysłów, między innymi na tego Bloga. Bardzo dobry znajomy uznał, że warto go założyć, skoro mam takie ambicje. 
Ambicje, żeby pisać niekoniecznie przychylne opinie; etycznie niepoprawne, nieraz chamskie ale intrygujące felietony, lecz w końcu swoje.

Na przykład o tym, co nieraz mnie irytuje. Ciekawe zjawisko, bo mieszkając na swoim osiedlu (dzielnicy bankowej Katowic) raczej nie powinienem się uskarżać na towarzystwo Rycerzy Ortalionu, ale dzisiaj stojąc w tramwaju po raz milionowy stwierdziłem to samo - cieszę się, że nie jestem dresiarzem. 
Cieszę się, że lubię koszule i marynarki, że wolę styl od #SWAGu, że biały dres ubieram na trening, a nie do kościoła. 
Jadąc tym tramwajem (linia 20, w kierunku dzielnicy bankowej) stało obok mnie dwóch dresów i młoda, całkiem urodziwa "dupa", jak ją panowie nazwali. Ledwo wysiadła na którymś przystanku, jeden z nich nie wytrzymał i całkiem donośnie rzucił filozoficzną refleksję "Ale dupa, kurwa". Akurat jechałem w koszuli i marynarce i pomyślałem sobie, co by było, gdybym ja tak krzyknął. Pewnie nic, ale widzieliście kiedykolwiek, żeby facet w garniturze walnął na pół tramwaju, że jakaś dupa-kurwa jest zajebista? Albo dupa, kurwa, jest zajebista? Ja też nie. Ludzie w marynarkach są na tyle wychowani, że przeklinają tylko na uczelniach i w miejscu pracy, a nie w komunikacji miejskiej.
A czemu nie SWAG? Bo nie. Ale mam wielu znajomych z tej grupy etnicznej, całkiem inteligentni ludzie. Więc nie mam powodu, żeby ich krytykować. Chyba, że jakichś wyjątkowo niedorozwiniętych przedstawicieli.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz