Czwarty września przyniósł ze sobą wiele pomysłów, między innymi na tego Bloga. Bardzo dobry znajomy uznał, że warto go założyć, skoro mam takie ambicje.
Ambicje, żeby pisać niekoniecznie przychylne opinie; etycznie niepoprawne, nieraz chamskie ale intrygujące felietony, lecz w końcu swoje.
Na przykład o tym, co nieraz mnie irytuje. Ciekawe zjawisko, bo mieszkając na swoim osiedlu (dzielnicy bankowej Katowic) raczej nie powinienem się uskarżać na towarzystwo Rycerzy Ortalionu, ale dzisiaj stojąc w tramwaju po raz milionowy stwierdziłem to samo - cieszę się, że nie jestem dresiarzem.
Cieszę się, że lubię koszule i marynarki, że wolę styl od #SWAGu, że biały dres ubieram na trening, a nie do kościoła.
Jadąc tym tramwajem (linia 20, w kierunku dzielnicy bankowej) stało obok mnie dwóch dresów i młoda, całkiem urodziwa "dupa", jak ją panowie nazwali. Ledwo wysiadła na którymś przystanku, jeden z nich nie wytrzymał i całkiem donośnie rzucił filozoficzną refleksję "Ale dupa, kurwa". Akurat jechałem w koszuli i marynarce i pomyślałem sobie, co by było, gdybym ja tak krzyknął. Pewnie nic, ale widzieliście kiedykolwiek, żeby facet w garniturze walnął na pół tramwaju, że jakaś dupa-kurwa jest zajebista? Albo dupa, kurwa, jest zajebista? Ja też nie. Ludzie w marynarkach są na tyle wychowani, że przeklinają tylko na uczelniach i w miejscu pracy, a nie w komunikacji miejskiej.
A czemu nie SWAG? Bo nie. Ale mam wielu znajomych z tej grupy etnicznej, całkiem inteligentni ludzie. Więc nie mam powodu, żeby ich krytykować. Chyba, że jakichś wyjątkowo niedorozwiniętych przedstawicieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz