niedziela, 21 września 2014

Niedziela, 22 maja

 Niedziela, 22 maja

   Aye był przyjacielem wszystkich. Osobą, którą uwielbiano za charakter. Niezmienny, bardzo pozytywny, nieco flegmatyczny. Od roku szukał materiałów w Iraku. Historie opisywane przez niego docierały do zachodnich mediów i siały spustoszenie, oczerniając ten kraj, jego ludzi i chorych terrorystów. InterCorp zarabiało duże pieniądze z licencji.
   Irak był opisywany jako kolebka terroryzmu. Jako kraj zamieszkany przez rzezimieszków, bandytów i cywili, którzy walczyli między sobą. Piekło przedstawiane w mediach było jeszcze bardziej przesadzone, niż w opisach Aye'a, choć w oczach InterCorp dziennikarz ten zyskał wiarygodność, bo przecież tworzył dokument, będąc na miejscu. To znaczy, że zapisywał wszystko jota w jotę tak, jak działo się naprawdę. Przecież to bardzo logiczne i dziennikarskie.
   Irak czyli piekło, terrorystyczna mekka, której nikomu i nigdy nie uda się poskromić nie niszcząc kraju, nie zabijając cywili, nie tłukąc propagandowych sloganów. Ostoja bezprawia, symbol upadku człowieczeństwa, opustoszała klatka, w której zamieszkał strach, głód i wyzysk. Organizm, który mimo tysięcy pasożytów nadal żył i funkcjonował. Skutecznie zatarto tam granice kulturowe. Ludność cywilna wypowiadająca się dla telewizji najczęściej była podstawiana z innych krajów. Rdzenni mieszkańcy Iraku nie mieli bowiem pojęcia, co tak naprawdę dzieje się w ich kraju, głównie z powodu wymuszeń, zastraszeń i propagandy miejscowych grup terrorystycznych. A tak naprawdę w ich kraju działo się przecież to, co pokazywano w naszych mediach.

   Codzienność mieszkańców Iraku to częste strzelaniny i obecna wszędzie wokół śmierć. Trupy leżały na ulicach. Rozerwane zwłoki poćwiartowane przez miny, bomby. Jedno ze zdjęć przedstawiało dwupasmową, szeroką ulicę podziurawioną przez wybuchy. Elementy ścian rozrzucone były na niej, tworząc pewnego rodzaju krajobraz. Na betonowych blokach leżały części ludzkich ciał i tornister. Niebieski, nieco brudny od kurzu, pyłu i piasku. Obok niego leżał zwinięty drut i dwa karabiny. Parę metrów dalej szła kobieta ubrana w czarne, odsłaniające jedynie oczy i kawałek nosa szaty, spoglądając wprost w soczewkę obiektywu. Zdjęcie było wyjątkowo ostre, dlatego można było to dostrzec. Jej wzrok był bardzo skupiony, odniosłem wrażenie, jakby otwierała usta, chyba ze zdziwienia. Po co ktokolwiek robił jej zdjęcie? Ja też zdziwiłbym się, gdyby zrobiono mi zdjęcie podczas spaceru po parku. Przecież ona spacerowała po parku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz